fb

Rok 2013 jest szczególnym rokiem dla osób kochających naszą historię, przypada bowiem 150-ta rocznica Powstania Styczniowego. Na początku roku odwiedziliśmy miejsca związane z wydarzeniami roku 1863, leżące niedaleko Chodcza. W sobotę 11-go maja członkowie naszego Bractwa z sympatykami udali się dalej.

Pojechaliśmy złożyć kwiaty na grobie płk. Kazimierza Mielęckiego. Spoczywa na cmentarzu w Łabiszynie k/Żnina. Na starym cmentarzu, na którym  leżą również Powstańcy Wielkopolscy i ofiary II Wojny Światowej. Naszym przewodnikiem był pasjonat, znawca lokalnej historii Pan Jarosław Szymański.                                       

  Kazimierz Mielęcki urodził się 11 sierpnia 1837 r. w Karnie koło Wolsztyna. Był synem Prota, oficera z 1812 r.  majora jazdy poznańskiej z 1831 r. oraz Wandy z Sokołowskich. Wychowywał się w Poznaniu. W mieście tym chodził do szkoły realnej, a później służył w pułku huzarów pruskich. Po ślubie z Salomeą Pągowską przeniósł się do Królestwa Polskiego. Był właścicielem majątku Nowa Wieś, niedaleko Włocławka. Miał dwie córki: Józefę i Marię.
Jako jeden z pierwszych ziemian wziął czynny udział w Powstaniu Styczniowym 1863 r. W krótkim czasie zorganizował w lasach gąbińskich koło Żychlina oddział powstańców - ochotników, z którymi wyruszył do walki z zaborcą.  W nocy z 6 na 7 lutego 1863roku w majątku brzyszewskim gmina Chodecz należącym do rodziny Morzyckich zatrzymał się podążając ze swym oddziałem w lasy przedeckie .
    8 lutego 1863 r. objął dowództwo nad oddziałem powstańczym organizowanym przez majora Ulatowskiego. Tego dnia zajął w Przedczu magazyn wojskowy, zdobywając amunicję i broń.  
    10 lutego pokonał pod Cieplinami oddział majora Nelidowa. Podczas walki odznaczył się męstwem. Straty po obydwóch stronach były znaczne. Mielęcki wycofał się do Ossowa.
    16 lutego w Kole, przejął carską kasę i ogłosił manifest Rządu Narodowego. Następnie skrył się w lasach lubostrońskich w celu zreorganizowania i uzupełnienia własnego oddziału.

           Kazimierz Mielęcki był pełen pogody ducha, serdeczności, staropolskiej fantazji i nieustraszonego męstwa, lubiany przez swoich żołnierzy, z którymi wspólnie sypiał w lesie i jadł z jednego kotła. Pułkownik przemawiał uroczyście do przebywających z Nim oddziałów powstańczych i odbierał od nich przysięgę. Styl przemówień Mielęckiego był iście rzymski, a na pewno zaprawiony żołnierską łaciną np.”Witam was młodzi! Przychodzicie pod dobrą gwiazdą, bo właśnie przed godziną obiłem okropnie dupę Moskalom! Da Bóg, jutro im, z waszą pomocą, jeszcze poprawię!”

22 marca 1863r. oddział Kazimierza Mielęckiego stoczył ostatni krwawy bój z oddziałem rosyjskim, którym dowodził pułkownik Emil de Seyn Wittgenstein-Berleburg, przyjaciel wielkiego księcia Konstantego. Powstańcza walka trwała kilka godzin. W tej zaciętej i nierównej walce pod Olszakiem nie było pokonanych. Jednak z braku amunicji Polacy musieli się wycofać z dalszej walki. Data 22 marca 1863r. przeszła do historii jako wydarzenie, w którym stoczono jedną z największych bitew powstania styczniowego, a dowodził nią Kazimierz Mielęcki. Wittgenstein w swoim raporcie zapisał, że walka pod Olszakiem nie była z "bandą", ale ze zdyscyplinowanym, dobrze uzbrojonym oddziałem wojskowym, i że rzadko widzi się tak zaciętą walkę.

           Trzeba jednak z żalem stwierdzić, że był to początek tragedii naczelnika powstania na Kujawach. Rannych w tej bitwie zostało po obu stronach około 15% składu osobowego oddziału, a wśród nich K. Mielęcki .Stamtąd przyjaciele ekspediowali pułkownika do wsi Mamlicz położonej około 4km od Barcina. Szybka decyzja o przewiezieniu Mielęckiego do tej miejscowości uchroniła go przed aresztowaniem. W Mamliczu znajdował się jeden ze szpitali powstańczych na dwudziestu chorych. W czasie choroby opiekowała się Mielęckim jego żona i cała służba szpitalna. Rekonwalescencja jego trwała ponad trzy miesiące. Mimo choroby kierował  nadal powstaniem. Ciągnąca się choroba i powolna jej poprawa niecierpliwiły Mielęckiego rwącego się ponownie na święty i krwawy bój. Mimo zakazu lekarzy i prośby kochającej go żony, Mielęcki rozpoczął ujeżdżać swego wierzchowca. Kazimierz Mielęcki spadł nieszczęśliwie z konia i pogorszył swój stan tak dalece, że 8 lipca 1863r. zmarł w mamlickim szpitalu na rękach swojej żony. Miał on wówczas nieukończone 26 lat kiedy zakończył swój żywot pełen czynów i zasług dla kościoła i Ojczyzny. Osierocił małe córeczki i pogrążył w żałobie młodą żonę, która go nigdy kochać nie przestała. Wiadomość o jego śmierci okryła żałobą nie tylko Kujawy, ale całą Wielkopolskę.

 Melania hr. Skórzewska postanowiła razem z przyjaciółmi wystawić trumnę Mielęckiego na widok publiczny. Uznano, że miejscem tym będzie pałac Skórzewskich w Lubostroniu. Tam w rotundzie, na intarsjowanej posadzce z orłem i pogonią, wśród korynckich kolumn stała na katafalku jasno orzechowa trumna, a w niej bohater narodowy w mundurze powstańczym z ryngrafem na piersiach. Melania Skórzewska z dziećmi i służbą przygotowała pałac lubostroński do uroczystości żałobnej bardzo starannie. Przy alei wjazdowej na dziedzińcu pałacowym paliły się po obu stronach znicze. Migocące płomienie majestatycznie unosiły się z mosiężnych naczyń, które osadzone były na kamiennych kulach (niektóre z nich zachowały się do dziś). Przy zmarłym trzymano warty honorowe, cały pałac był, jak to wtedy mówiono rzęsiście oświetlony.

Na miejsce wiecznego spoczynku wyznaczono K. Mielęckiemu - cmentarz parafialny w Łabiszynie. Stał tam bowiem grobowiec familijny Edmunda Mielęckiego. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 11 lipca 1863 roku w godzinach wieczornych przy palących się świecach i pochodniach. Na wzgórzu kościelnym mieszczanie łabiszyńscy palili beczki ze smołą, a kondukt żałobny, który dwa dni wcześniej wyruszył z Mamlicza do Lubostronia podążał teraz z setkami pochodni do kościoła pw. św. Mikołaja w Łabiszynie. Trumnę pułkownika nieśli na przemian mieszczanie i chłopi. W uroczystościach żałobnych uczestniczyło 52 księży oraz tysiące wiernych z wielu miast i okolicznych wsi, było ich około 10 tysięcy. Za trumną zmarłego prowadzono według rycerskiego obyczaju ulubionego konia zmarłego. Pogrzeb Mielęckiego stał się wielką manifestacją patriotyczną nie ujarzmionego narodu polskiego.

Wykorzystaliśmy ten wyjazd i skorzystaliśmy z lokalnych atrakcji turystycznych. Zwiedziliśmy pałac w Lubostroniu, który ma niezwykłą historię i który darzymy wyjątkowym sentymentem. Powodem tego jest fakt, że w 2012 roku otrzymaliśmy nagrodę Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego „Rodzynki z pozarządówki”,uroczyste wręczenie odbyło się właśnie w tym pałacu. Odwiedziliśmy miasteczko westernowe Silverado City, pędziliśmy(nawigacja GPS pokazywał prędkość 9 -21 km/godz.)  kolejką wąskotorową ze Żnina do Wenecji.